Wieści z frontu :-)
Trwa w najlepsze szkolna kampania wrześniowa, na całe szczęście, jak na razie bez zakłóceń mogę uczyć prawdziwych uczniów a nie ich wirtualne awatary.
Jak co roku walczymy dzielnie z kolejną porcją absurdów wymyślanych przez "twardogłowych" speców od edukacji, którzy - sądząc po pomysłach - ostatni raz byli w szkole dawno temu, zapewne odbierając świadectwo maturalne. Do tych rozmaitych "innowacji" pseudoedukacyjnych ten rok dorzucił nam pandemię, czyli walczymy też z wirusem. Walka ta polega przede wszystkim, na zachowaniu dystansu do siebie i rzeczywistości, (bo klasach liczących nierzadko więcej uczniów niż miejsc w ławkach, o innym dystansie mowy nie ma). Po pękających w szwach szkolnych korytarzach chodzimy w maseczce, którą po złożeniu odpowiedniego podpisu otrzymałam 1 września w ilości "sztuk jeden", a podczas lekcji zdejmujemy maseczki i wdychamy opary alkoholu unoszące się z hektolitrów środków dezynfekujących rozpylanych co przerwę w klasach. Po siedmiu "upojnych" i pełnych sukcesów epidemiologiczno - edukacyjnych godzinach pracy, wsiadam do samochodu z nadzieją, że żadna kontrola trzeźwości mi się po drodze nie trafi:-) W domu dalej walczę z wirusem, spędzając długie godziny na opisywaniu zaplanowanych lekcji na platformie on-line, na wypadek, gdyby jakiś uczeń trafił jutro na kwarantannę. (Bo przecież nikt nie wie, co będzie jutro, tym bardziej taki podrzędny nauczyciel jak ja). Jeżeli nikt na tą kwarantannę nie trafi, to super, a co sobie popisałam to moje:-)
Reszty szczegółów Wam oszczędzę, bo sama nie wiem, czy to wszytko bardziej śmieszne, czy straszne, ale mimo kilku bezsprzecznych minusów i społecznego ostracyzmu, dalej lubię swoją pracę, a szczególnie tą mało dostrzegalną dziś jej część, polegającą na kontakcie ze zbuntowanym ale pełnym optymizmu młodym człowiekiem mierzącym się z wejściem w dorosłość. Zastanawiam się tylko coraz częściej, na ile mi jeszcze tego lubienia wystarczy i jak długo mój matematyczny umysł, dla którego logika porządek świata stanowi, da radę w tym kompletnie postawionym na głowie "systemie edukacji" funkcjonować.
Na całe szczęście, między tym całym bałaganem zdarzają się weekendy, najlepiej by zawsze były takie piękne i słoneczne jak ten właśnie mijający. Wczoraj między ogrodowymi rewolucjami i przyjemnością zamykania w słoikach smaku własnych pomidorków udało mi się wyskubać chwilkę na dokończenie haftu, który sama zaprojektowałam na zabawę z Anią>>
Przyznam, że bardzo jestem z tego wzoru zadowolona i treścią świetnie się w ten zwariowany, wrześniowy czas wpisuje. Niestety przyjemność haftowania zakłóciło pranie, bo piękna butelkowa zieleń uśmiechu trochę mi się rozlała po kanwie :-(
Wymyśliłam sobie, że haft przy okazji jakiegoś szycia, trafi na poduszkę. Najczęstszy użytkownik tej poduszki chyba mój pomysł zaakceptował;-)
Jak zorientowani pewnie zauważyli, mam w tej zabawie trochę zaległości hafciarskich, ale kolejny projekt wzoru udało mi się przygotować na czas więc już w tym tygodniu trafi w ręce tych, którzy się z nami bawią.
A tym, którzy chcieliby sobie powyszywać omijając zabawowe zobowiązania polecam zakup wzoru za symboliczną kwotę, która ma pomóc w rehabilitacji Lilki. Szczegóły tutaj>>
Przepraszam, że tak mało mnie w blogowym świecie, ale obiecuję poprawę jak tylko uporam się z kampanią wrześniową, tym bardziej, że tu oparów absurdu zdecydowanie mniej a całe mnóstwo wakacyjnych prac czeka na swój moment prezentacji.
Pozdrawiam i zmykam walczyć z wirusem on-line:-)
Olu, świetny haft. I taki aktualny. U mnie w szkołach (obsługuje dwie) też ciężko, najbardziej z dystansem. Klasy liczne, nie ma mowy, by uczniowie siedzieli pojedynczo w ławkach. Na przerwach nie trzymają dystansu. Ciągle przypominam, upominam i nakazuję. Bardzo mnie zdziwiło to, że w szkole nie dostaliście maseczek, bo jedna się nie liczy. W moich chirurgiczne są - dla n-li. Dostaliśmy ponad tysiąc jednorazowych. Może do Was jeszcze nie dotarły, albo dyrekcja zaspała i nie zgłosiła zapotrzebowania. Mam nadzieje tylko, że to nie była jednorazowa darowizna. Trzymaj się w zdrowiu, buziole.
OdpowiedzUsuńOlu hafcik cudny ale o tym sama wiesz bo projektowałaś. Butelkowej zieleni zafarbowanej nie widzę , ale na podusi będzie wyglądał supr. Myślę że kota to doceni:-)
OdpowiedzUsuńCo do szkolnych absurdów to doskonale Cię rozumiem bo moje córka w przedszkolu integracyjnym w nagrodę za dobre sprawowanie dostała trzylatki smarkające i płaczące prawie 8 godz. Ponoć mają dystans zachować zwłaszcza do nauczycieli. Śmiechu warte . Ale cieszę się że jeszcze ta pracę lubisz i życzę Ci aby tak zostało do emerytury.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dobrego tygodnia, oby do następnego weekendu.
Mnie Twój hafcik bardzo się podoba, a to, że zielone literki mają cień rozmytej zieleni, to nawet całkiem fajnie wygląda. Współczuję tych absurdów w szkole i podziwiam, że mimo wszystko dalej lubisz te pracę. Myślę, że Twoi uczniowie kiedyś Ci podziękują za poświęcenie. Dbaj o siebie kochana. Pozdrawiam. Buziaki i serdeczności posyłam.
OdpowiedzUsuńBuuu mój cały dluuuuugi komentarz ... trafił...
OdpowiedzUsuńOlu hafcik cudny
Usciski 😘😘😘
Oleńko dokładnie rozumiem sytuację, bo tutaj w tej chwili to absurd goni absurd... U nas na szczęście część rodziców wzięła sobie do serca, że maluchy mają przyprowadzać zdrowe, ale i tak w zeszłym tygodniu musiałam troje dzieci z gilami do pasa odsyłać do domów... A haft piękny - jakbyś nie pisała o rozlanym kolorze to pewnie bym nawet nie zauważyła :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŚliczny i bardzo optymistycznie nastrajający hafcik!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
A mnie ten zielony rozmazany nie przeszkadza, stanowi świetne tło ;)Oluś trzymaj się, wiem, ze ciężko, ale co zrobić. Wszystkich w domach nie pozamykają. Rodzice boją sie o pracę, nie każdy może sobie pozwolić na pracę zdalną. Niestety.
OdpowiedzUsuńDziękuje za wszystko i pozdrawiam serdecznie
Doskonale cie rozumiem, zyjemy nie tylko w oparach absurdu ale teraz także w oparach alkoholu se środków dezynfekujących!
OdpowiedzUsuńI końca tej "kampanii" niestety nie widać..
Dlatego trzymajmy się podłogi, tylko ona daje jakąś równowagę.
O psychiczną musimy zadbać sami.
Więc uśmiechajmy się!
Przynajmniej do siebie. W lustrze. Niestety przez maseczki tego nie widać 😕
Hafcik bardzo ładny:) Życzę by praca cały czas przynosiła Ci satysfakcję.
OdpowiedzUsuńŚliczny haft Olu.:) Gdybyś nie napisała, że trochę zieleń się rozlała, pewnie bym nie zauważyła, ot cieniowanie, które nawet fajnie wygląda. Życzę cierpliwości oraz dobrych dni.
OdpowiedzUsuńŚwietny haft! Myślę jednak, że jeśli farbuje to nie ma co umieszczać go na poduszce.
OdpowiedzUsuńWspółczuję nauczycielom i cieszę się, że mnie udało się uciec;)
Trzymaj się Olu:)
Uśmiecham się do Ciebie i uśmiecham się (żeby nie napisać śmieję) z licznych absurdów, chociaż zdrowy rozsądek nadal trzeba stosować. Wzór i hasło są przepiękne, a Twoja wersja świetna. To lekki zafarbowanie to artystyczny dodatek, starannie wcześniej zaplanowany ;-) Jest pięknie :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię :) za to, że chcesz pracować w szkole państwowej i że to lubisz ;) ja po dwóch latach w podstawówce zrezygnowałam. Ten system (wynagrodzenia, organizacji pracy, stopni awansu itp.) w ogóle nie przemawia do mojego pokolenia - wtedy miałam 26/27 lat, dziś jestem już po 30 i po poznaniu innych możliwości dla człowieka z moim wykształceniem wiem, że nigdy nie wrócę do szkoły - choć uczyć naprawdę lubię, i podobno umiem (takie słyszę komentarze od moich uczniów :)).
OdpowiedzUsuńKiedy wezmę pod uwagę te wszystkie absurdy (starsze i nowsze), których musisz doświadczać, mój podziw rośnie :)
Haft na poduszce będzie odlotowy, pasuje idealnie :)
pozdrawiam serdecznie
A może jakieś dekoracje jesienne na wesele? Niedługo mam wesele, a nie mam żadnych pomysłów!
OdpowiedzUsuńFakt, rozlało się ale muszę przyznać, że to ciekawy efekt i kompletnie haftowi nie zaszkodził. Podusia z taką aplikacją będzie śliczna. Miłego weekendu Oleńko:)
OdpowiedzUsuń