A wszystko przez Halinę ;-)

Myślałam, że dziewczyny wyjeżdżając z naszego spotkania, o którym ostatnio pisałam  zabrały słońce ze sobą,  ale to chyba nie one,  na wschodzie też podobno leje;-). Meteorolodzy mówią, że wszystkiemu winna Halina, czyli układ niżowy, który leje deszczem od kilku dni jakby chciał nadrobić dwa miesiące suszy. Uziemiona w domu pomyślałam sobie dziś, że może do blogosfery wpadnę i posta napiszę. Tym bardziej, że Halina, czyli moja mama, zadała mi jakiś czas temu ekspresową robotę, której jeszcze nie miałam okazji Wam pokazać.
To zadziwiające jak postrzegają ręczną pracę osoby specjalnie z branżą niezwiązane. I nie mam tu na myśli wcale wyceny pieniężnej, o której książkę można by napisać, ale mocno z nią w sumie związaną świadomość czasu, który jest potrzebny, aby taką ręczną pracę wykonać. 
Otóż moja mama, zadzwoniła któregoś wieczora z informacją, że pojutrze z wyjazdową wizytą się udaje i  potrzebowałaby sznurkowy dywanik, taki niewielki, o wymiarach 50 x 70 cm, który jej kiedyś tam obiecałam. Wzór miał być dopasowany do tego chodniczka>>,  od którego właściwie rozpoczęła się moja przygoda ze sznurkowym dzierganiem. Pierwowzór wydziergałam dla siebie, ale że i wówczas wyjazdowy upominek był potrzebny więc powędrował sobie w świat, a ja z radością zastąpiłam paski szaro-miętą, czyli  wydziergałam sobie inny dywanik>> do łazienki. Za to nowa właścicielka paseczków do kompletu zapragnęła drugiego paskowego chodniczka. Potrzebę przyjęłam do wiadomości jakiś rok temu, kupiłam sznurki i zapomniałam..., dopiero telefon mamy przywrócił mi pamięć:-)
W sumie dzierganie to zawsze dla mnie przyjemność, ale ze względu na wagę grubych pięciomilimetrowych sznurków, wytrzymałość nadgarstków i kręgosłup w nie najlepszej kondycji tą sznurkową przyjemność powinnam sobie akurat dozować. Tym razem, niestety, spokojne delektowanie się szydełkiem nie wchodziło w grę. Wydzierganie takiego dywanika w jedno popołudnie to trochę bolesne doświadczenie, ale oczywiście wykonalne. W końcu czego się dla mamy nie robi. Miał być dywanik, to był;-)








Potem jeszcze symboliczne pakowanie i w drogę;-)



Mama Halina wróciła już do domu za to Halina niżowa wynieść się nie chce chociaż dziś  zdecydowanie mniej leje (chyba nawet niebo właśnie trochę pojaśniało). Wieczór jednak znów sznurkowo się zapowiada, bo  kolejni wielbiciele mojej miłości do sznurkowych splotków czekają;-)


Pozdrawiam:-)




16 komentarzy:

  1. Dementuje pogłoski jakobyśmy zabrały pogodę z Wielkopolski. To nie my! 😏

    U nas też leje, a dzisiaj zmoklam bo mi się nie chciało parasolki dzwigac 😱
    Halina szaleje...

    Podziwiam to dzierganie szczególnie że czas wykonania uscie Teleexpresowy 😍

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdecydowanie zgadzam się z przedmówcą - niczego nie zabierałyśmy, bo u nas co chwilę leje :-(
    Dywanik super, a tempo ponadświetlne, albo ponadszydełkowe. Świetnie Ci to dzierganie wychodzi, świetnie :-) Pozdrawiam serdecznie i słońca życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczny dywanik w moich kolorkach,masz chyba jakieś skrzaty i Ci pomagają 😉
    Serdeczności przesyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki dywanik nadal w sferze moich marzeń jest. Nie wiesz przypadkiem jak je spełnić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba pewien pomysł mi chodzi po głowie ;-)

      Usuń
  5. Podziwiam za szybkość wykonania, bo miałam do czynienia z taką grubością i faktycznie paluszki muszą czasem odpocząć:) Kolory dobrane cudnie i te równiutkie półsłupeczki...cuuudo!!! Ja mieszkam w centrum i w tym momencie wreszcie się przejaśnia! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. właśnie sie zastanawiałam czym by tu moje dywaniki łazienkowe zastąpić, bo do jednego Luna miała słabość i sobie go zaznaczyła, a drugi długo nie pociągnie jak go tak ciągle będę prała- tak więc dzięki Oluś:) a wyszedł świetnie :)

    u nas leje bez przerwy- stany alarmowe w rejonie mówią same za siebie:(

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale cudo znowu wydziergałaś, niby prosty wzorek ale pracy sporo przy takim niby małym dywaniku. Podziwiam za expres dziergania. Ja w takich sytuacjach wpadam w panikę i na tzw cito nic zrobić nie potrafię.
    Podziwiam tą równiutką robótkę i świetny dobór kolorków.
    U mnie właśnie wyjrzało słoneczko pierwszy raz od poniedziałku. I nawet niebo się już wypogodziło.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudnej urody dywanik.:) U mnie też dziś się wypogodziło. Pozdrawiam milutko!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten dywanik jest zachwycający !!!
    A perfekcja wykonania przechodzi wszelkie pojęcie:) Spisałaś się na medal,oczywiście złoty;)
    Pozdrawiam miło i życzę miłego, słonecznego weekendu 🙂

    OdpowiedzUsuń
  10. Brawo Olu dla Ciebie za mobilizacje i swietna robote!!! Ścieg równy, kolory super, opakowanie ekstra!!! Kazdy chyba chciałby dostać taki prezent :) narobiłas mi Olu smaka zeby cos ze sznurka podziałać :) sciskam !!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawe, jakie durne pały nazwały ten wstrętny układ niżowy pięknym imieniem Halina? jestem oburzona! bo wręcz przeciwnie: jeżeli już, to Halina pasuje do układu wyżowego, to każdy powie o Halinie!
    Dywanik piękny i przepyszny! dla domowników lody śmietankowe (z kroplą miętowego i jagodowego sosu) na dzień dobry i dobranoc. Mniam:))

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały dywanik! Podziwiam Cię za ekspresowe tempo. Ja kolejno swoich znajomych uświadamiam, że to nie da się na już, ale jeszcze zdarzają się ekspresowe zamówienia;)
    U mnie od wczoraj nie pada, mam nadzieję że i u Ciebie wyjrzało słonko.
    Miłego dnia Olu:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Piękny dywanik -świetne kolorki i fajny sposób na spakowanie:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  14. dywanik jest świetny :) dobrze że ta Halina Cię zmotywowała :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim, którzy pozostawionym słowem mobilizują mnie do pracy:)

Copyright © 2014 Papierolki , Blogger