Podarunek od serca ;-)
Większość moich znajomych wie, że mam hopla na punkcie robótek a lubuję się szczególnie w klimatach recyklingowych. Zanim więc jakiś podniszczony przedmiot wyląduje w śmietniku nie rzadko trafia w moje ręce z pytaniem: Chcesz? Ja zazwyczaj chcę :-) i na całe szczęście miejsca mam dość, żeby to zbieractwo uprawiać. Chociaż rozglądając się wokół stwierdzam, że chyba powinnam zacząć się ograniczać;-)
W taki właśnie sposób trafiły do mnie dwa serduszka, takie wiecie "pepcowate", z lekko wyblakłymi już nadrukami jakiś kwiatków. Wzięłam je w obroty kilka dni temu zachęcona do kolejnych decoupagowych prób prezentem od Ewy>>. Nieraz pisałam, że praca nad zdobieniem w ten sposób przedmiotów jakoś mi nie leży, ale czasem każdy lubi sobie trochę pochlapać;-) Zaczęło się dość nieszczęśliwie, bo przy okazji zdzierania farby skorzystałam z ekstra szlifierki taśmowej mojego "m". Farba zeszła chwila moment, ale przy okazji "ślicznie" podszlifowałam sobie też opuszki palców i na dwa dni zostałam wyłączona z prac wszelakich, o robótkach nie wspominając. Szlifierka świetna sprawa, ale trzeba pamiętać o solidnych rękawicach:-)
W taki właśnie sposób trafiły do mnie dwa serduszka, takie wiecie "pepcowate", z lekko wyblakłymi już nadrukami jakiś kwiatków. Wzięłam je w obroty kilka dni temu zachęcona do kolejnych decoupagowych prób prezentem od Ewy>>. Nieraz pisałam, że praca nad zdobieniem w ten sposób przedmiotów jakoś mi nie leży, ale czasem każdy lubi sobie trochę pochlapać;-) Zaczęło się dość nieszczęśliwie, bo przy okazji zdzierania farby skorzystałam z ekstra szlifierki taśmowej mojego "m". Farba zeszła chwila moment, ale przy okazji "ślicznie" podszlifowałam sobie też opuszki palców i na dwa dni zostałam wyłączona z prac wszelakich, o robótkach nie wspominając. Szlifierka świetna sprawa, ale trzeba pamiętać o solidnych rękawicach:-)
Skoro sprawę okupiłam własną krwią;-), to uznałam, że nie mogę się poddać i postanowiłam wypróbować na tych gładko wyszlifowanych powierzchniach pastę strukturalną. Taki jest majowy temat wspólnej nauki decou>> prowadzonej przez Renię>> i Justynę>>. Pastę zrobiłam sama modyfikując do swojego stanu posiadania przepis, który wyczytałam na blogu Anetty>>. W mojej paście jest kartoflanka, magiczny klej i biała farba akrylowa. Ja się co prawda nie znam, ale pasta jest gładka, szybko wysycha, nie pęka i dobrze się szlifuje. Po drodze pojawił się jeszcze jeden problem, nie posiadam absolutnie żadnego szablonu do decou, więc wykorzystałam tylko prościutkie wycięte z bristolu wzorki. Całość pobielona, lekko przetarta (tym razem ręcznie;-)) z grafiką przetransferowaną "na łyżeczkę" więc bardzo delikatną.
To serduszko ma zostać zamocowane wkrętami na moim ogrodowym mini - zielniku. Na razie sobie tylko wisi;-)
A drugie serducho zrobiłam sobie jako odpowiedź na dziwne spojrzenia domowników, którzy wchodzą do mojego pokoju przysposobionego na "pracownię". Posiadanie takiego miejsca ma duże plusy ale i minusy, bo skoro można po prostu zamknąć drzwi, to trudno się zmobilizować do sprzątania;-)
W trakcie pracy odkryłam w tym swoim bałaganie, że ja nawet posiadam gotową pastę strukturalną w pięknym srebrnym kolorze;-) więc tutaj też jej użyłam, ale tylko do cieniowania, co wyszło mi tak sobie, a na zdjęciach srebra zupełnie nie widać.
Pasty niewiele na tych moich serduchach, ale w końcu minimalizm to moje drugie imię, więc rzutem na taśmę dołączam do zabawy...
I jeszcze zdjęcie "rodzinne".
Pasty jeszcze całkiem sporo mi zostało, ale mam mocne postanowienie, że tym razem zanim zabiorę się za jakiekolwiek robótki, to najpierw ogarnę bałagan w mojej "pracowni". Wiosna niedługo zamieni się w lato i wiosenne porządki będą musiały poczekać do przyszłego roku, a wtedy nawet złota tabliczka nie pomoże w odszukaniu czegokolwiek. Tylko do tych porządków przydałyby mi się koszyki, hmm...
Pozdrawiam:)
Ola