Przygody z guzikami.
I znów konieczna była terapia, frywolitkowa oczywiście, ta działa na mnie najskuteczniej. Jakaś paskudna grypa żołądkowa dosłownie ścięła mnie z nóg w kilka godzin, przypominając przy okazji najbardziej ekstremalne doświadczenia medyczne jakie mam za sobą. Wszelkie ambitne plany podróżniczo - edukacyjne (pozdrawiam Justynkę:)) legły razem ze mną w łóżku, ale nie ma tego złego, w końcu człowiekowi choremu należy się zwolnienie od obowiązków wszelakich. Kiedy niemoc trochę odpuści można bez wyrzutów sumienia zająć się czymś łatwym, lekkim i przyjemnym. Stanęło na guziku, bo taki jest temat kolejnej lekcji wspólnej nauki frywolitki >> prowadzonej przez Justynkę>> i Renię>>
Jeśli idzie o guzik, to jest to jedyny "dział" szycia na jakim się znam, tzn umiem (przy)szyć guzik:-) Trochę już dziwnych rzeczy nasupłałam, ale w temacie frywolitki z guzikiem do czynienia nie miałam. Odszukałam w guzikowym pudle jakiś lawendowy guzik dopasowany w miarę do koloru kordonka jakim dysponuję i zabrałam do pracy...
Coś tam wyszło, ale uznałam, ze guzik "dwudziurkowy", to nie jest jednak optymalne rozwiązanie. Poszukałam innych guzików...
Dziurki cztery więc niby łatwiej rozłożyć wzór równomiernie. Szkopuł w tym, że jak się improwizuje z wzorem, to wcale nie łatwo utrafić ile razy przez jedną dziurkę przewlec nitkę, żeby nie był za gęsto (patrz na lewo) albo za rzadko (patrz na prawo). Można oczywiście trochę ponaciągać nitki w różne strony, ale efekt niekoniecznie jest wtedy idealny. Jakoś doświadczeń guzikowych miałam dość, więc poszukałam substytutu guzika;-) z jedną, większą dziurką..
Wzorek jakiś dziwny wymyśliłam, ale rozkłada się w miarę równomiernie. Zachęcona uzyskaną symetrią odgrzebałam w swoich zapasach dość spory krążek z jakiegoś minerału i testowałam dalej...
Wyszło całkiem nieźle, chociaż co nieco bym jeszcze poprawiła. Wystylizowałam całość na letni wisior;-), walcząc z zimnem, wiatrem i resztkami grypy pstryknęłam kilka fotek...
i uznałam, że na tym temat guzika jednak zakończę :-)
To jeszcze guzikowe zdjęcie rodzinne w towarzystwie banerka...
A skoro jesteśmy w temacie frywolitki to znowu gonię Renulkową>> Wiosnę 2016 ponosząc w tej gonitwie mniej lub bardziej bolesne kontuzje...
Strasznie żal mi tego pękniętego czółenka, to było moje pierwsze, ulubione i oczywiście najbardziej eksploatowane. Och te sentymenty;-)
Pozdrawiam:-)
Ola
Ola
Wspaniałe frywolitki! A te z jedną dziurką są rewelacyjne. I ten wisiorek... niezwykle oryginalny, świetny, po prostu cudo! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Rany Julek to z guzikiem można? Widać tak, skoro patrzę i widzę :)znaczy można :D, kochana a na to ze człowiek istota sentymentalna nic nie poradzę - tez tak mam :( więc tulam buziole.
OdpowiedzUsuńTakie prace to zamiast L4 mogą robić. Śliczne wisiorki, a ten czerwony donut przypomina mi pewną wizytę w Poznaniu. Śliczne frywolitki, a własne wzory i taka trochę niepewność czy wszystko się zgra dodaje smaku pracom. Wszystkie wisiorki śliczne, ale ten wystylizowany letni jest moim zdecydowanym faworytem. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńAle fajne kombinacje!!! Ten wisior jest cudny! Widać z wielkim zapałem supłałaś tą serwetę skoro czółenko nie wytrzymało:))
OdpowiedzUsuńah właśnie dzisiaj z Babcią rozmawiałam przez tel i u nich też panuje jakaś jelitówka... dlatego dużo zdrówka Olu :)
OdpowiedzUsuńa guziki fajne - mi się te turkusowe podobają, ale najbardziej ta ostatnia zawieszka, chociaż ja bym wybrała inne zestawienie kolorystyczne, ale nie zawsze ma się pod ręką to co potrzebne :) buziam :)
Jakie cudeńka.Wisior mój faworyt.Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTyle cudnych prac, jestem pod wrażeniem. Letni wisior imponująco wygląda...i te jego zdjęcia...<3 Mam nadzieję że już choroba poszła w niepamięć i już całkiem wyzdrowiałaś. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJejku, tyle wspaniałych wisiorów zrobionych z użyciem guzików.
OdpowiedzUsuńOlu przede wszystkim życzę dużo zdrówka , jelitówka paskudna sprawa, ale mam nadzieję że już dochodzisz do siebie.
OdpowiedzUsuńA frywolitka z guzikiem wyszła Ci pięknie , jednak zdecydowanie ostatni wisior jest najładniejszy. Pozostałe myśle można wykorzystać do kartek . Serwetka nabiera rozpędu a co do ulubionych narzędzi mam podobnie , szkoda mi jak się psuja bo też się przzwyczajma.
Pozdrawiam
Piękne frywolitkowe guziczki, dostały swoje drugie życie i to na bogato i różnorodnie! życzę zdrowia,pozdrawiam gorąco!
OdpowiedzUsuńnie wiem czy warto było na tę okoliczność chorować... ale na pewno warto było próbować bo efekty coraz ciekawsze a ostatni wręcz urzeka swoja urodą :-D
OdpowiedzUsuńNo i sama całkiem zabyłam o guzikowym wyzwaniu....!
dobrze, że mi w oko wpadłaś ze swoimi poczynaniami
może na wyjazd złapię jakis guzik . Z pętelką! ;-D
Lekkim, łatwym i przyjemnym!..... przy rekonwalescencji!.... właśnie przypomniałam sobie, że najpiękniejsze dzieła powstają przy okazji... dzięki Tobie guzik stąpił na parnas, pięknie wkomponowałaś coś tak zwykłego jak guzik w śliczną frywolitkę, a naszyjnik jest boski:))
OdpowiedzUsuńOlu to mnie teraz załamałaś:(
OdpowiedzUsuńnie wiem jak ja jutro swoją pracę pokaże
Świetne, różnorodne prace, zadanie odrobiłaś na 6 z +
pozdrawiam cieplutko
To nawet niewinny guzik może paść ofiarą "weny twórczej " jak to jest widać na Twoim przykładzie ?:)
OdpowiedzUsuńŚliczny wisior wyszedł :)
Cudne!!! Bardzo Ładnie wyszły :) a niebieskie najładniejsze :)
OdpowiedzUsuńŚwietne naszyjniczki wymyśliłaś. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńWspaniale się "bawiłaś z guzikami", każda zawieszka jest do wzięcia!!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńprzyjszłam...;-) jeszcze raz guziki popodglądać...
OdpowiedzUsuńniestety nie zmieścił mi się guzik z nitkami na moto i z guzikowania wyszły nici...:-(
ale jeszcze się do niego dorwę...bardzo mi się to w twoim wydaniu spodobało :-)