Turkusowe porządki;-)
Bo porządki zupełnie niespodziewanie postanowiłam zrobić sobie w kordonkach. Trochę się poplątały w kartonie te moje zapasy więc korzystając z wolnych wieczorów zaplanowałam zapanować nad tym kolorowym labiryntem a przy okazji prześwietlić stan posiadania. Długo te porządki nie trwały, bo w ręce wpadł mi mały kłębuszek turkusu. Piękny kolorek kojarzący się z lazurowym, letnim morzem mnie się skojarzył z Marysią>>, która mi niedawno opowiadała, że przygotowuje turkusowe dodatki do swojego świeżo wyremontowanego pokoju. Co tam będę siedzieć nad rozplątywaniem nitek jak mogę posiedzieć nad plątaniem. Nawinęłam turkusową niteczkę, która zdaje się ma ze trzydzieści lat (to z zapasów babci, odnalezionych na strychu) i postanowiłam sprawdzić, czy czas jej nie zaszkodził i da się nią supłać. Niestety dało się:-) Porządki poszły w odstawkę, a w głowie zrodził się plan na małą niespodziankę sąsiedzką.
Wzorek zalegał w planach już od jakiegoś czasu, taki radosny mi się wydawał i może trochę nietypowy jak na frywolitkę. Co prawda, trochę się ciężko supłało, bo kordonek okazał się mało "śliski", a niektóre kółeczka dość spore więc miałam problem z zaciąganiem, ale myślę, że mimo iż nie jest idealnie jak u autorki wzoru, to nie wyszło najgorzej. Całość postanowiłam oprawić i stworzyć taki skromny obrazek z frywolitkową, turkusową mandalą. Marysi niespodzianka się spodobała, a przynajmniej tak mówiła:-)
Niestety aparat i palce odmawiały mi dziś posłuszeństwa na tym mrozie wiec reszta zdjęć domowa i kiepska.
i fotki przed oprawą:-)
Autorką wzoru jest Erika Tashiro (blog>>). Japońskie frywolitki podziwiam od dawna, nie wiem z czego i jak te dziewczyny supłają, ale prace wielu z nich są dla mnie niedoścignionym wzorem delikatności i perfekcji zarazem.
Myślę, że przy okazji, mój skromny frywolny obrazek pasuje do lutowego wyzwania w Szufladzie>>.
Uwielbiam mandale (szczególnie rysować) i mam do nich stosunek sentymentalny, o czym już nieraz tutaj pisałam, może uda mi się coś jeszcze dorzucić do wyzwania, bo temat bardzo mi się podoba.
A skoro przy frywolitce i Marysi jesteśmy, to jeszcze skromna frywolitkowa zakładeczka z serduszkiem według wzoru Irene Woo. Frywolna zakładka, to mój tradycyjny załącznik, który zawsze dokładam oddając pożyczoną - tym razem od Marysi - książkę.
A na zakończenie słów kilka o książce - modelce. To biografia Anny Przybylskiej, której nawet takim anty-telewizyjnym osobom jak ja, przedstawiać chyba specjalnie nie trzeba. Ta książka budziła we mnie dziwne emocje. Z jednej strony bardzo chciałam ja przeczytać, z drugiej miałam mnóstwo obaw. Wciąż mam w pamięci ten
moment, kiedy dowiedziałam się że Ania Przybylska nie żyje. To nie był tylko zwykły ludzki smutek, to był moment, kiedy chyba po raz pierwszy zdałam sobie sprawę z czym przyjdzie mi się zmierzyć. Ania przegrała swoja walkę z chorobą dziesięć dni po tym, kiedy ja dowiedziałam się o swojej. Cały medialny szum wokół jej śmierci, wspomnienia, dyskusje lekarzy i specjalistów, wszystko to trafiało do mnie ze zdwojoną siłą. Nawet nie bardzo mogłam się od tego odciąć, bo już leżąc w szpitalu byłam skazana na wiecznie gadający telewizor;-)
Książkę pochłonęłam w dwa wieczory. To nie jest opowieść o umieraniu, to przede wszystkim historia o pięknym życiu zwykłej dziewczyny, której udało się spełnić niezwykłe marzenia. Niemoc w walce z chorobą opisana na ostatnich stronach jest obezwładniająca, ale wystarczy zamknąć książkę, spojrzeć na radosną twarz dziewczyny z okładki, by w pełni zrozumieć że "nie ważne ile jest dni w Twoim życiu, ważne jest ile życia jest w Twoich dniach." Polecam.
I znowu mi wyszedł tasiemcowy post;-)
Pozdrawiam weekendowo:-)
Olu, przepiękna frywolitkowa mandala! Świetnie wykorzystałaś nici Babci:) Zakładka cudna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Obie frywolitki są cudne. Jedna już zdobi mój nowo-stary pokój, druga towarzyszyć mi będzie podczas czytania a jeśli jeszcze raz będziesz wątpić w mój zachwyt nad Twoimi pracami, to ... pożałujesz!
OdpowiedzUsuńPoszukam tej książki i chętnie przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem Oleńko z czego supłają japonki ale Ty supłasz równie pięknie. Mandala jest prześliczna i pięknie wykonana. Miłej niedzieli!
Chyba muszę porównać Twoje frywolitki z tymi z Japonii, bo nie jest chyba możliwe że są jeszcze piękniejsze! Śliczna ta mandala! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam turkus, a frywolitkowa mandala w tym kolorze prezentuje się wybornie.
OdpowiedzUsuńWspaniała, wspaniała ta Twoja frywolitka pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńWielkiej urody jest Twoja frywolna mandala. Delikatna, ulotna, ale mocna, piękna i baaardzo cieszy oko. Macie wiele wspólnego i dobrze. A końcowe zdanie nadzwyczaj prawdziwe. Pozdrawiam serdecznie z mroźnej Warszawy :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Powodzenia w wyzwaniu :-)
Ja też w wielkim zachwycie. Mam przecież gwiazdeczkę cudnej urody.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFrywolitkowy obraz jest piękny. Świetnie eksponuje robótkę.
OdpowiedzUsuńIm dłuższy post, tym lepiej:))
OdpowiedzUsuńFrywolitkowa zakładka to cudeńko, a mandala jest zachwycająca. Muszę zerknąć na te japońskie frywolitki,.
Cieplutko pozdrawiam.:))
Jakie cudeńka! Ta frywolitkowa mandala jest obłędna! Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe frywolitki!
OdpowiedzUsuńCudne rzeczy robisz Oleńko. Mandala lekka jak piórko, mogę nawet stwierdzić, że dla mnie jest romantyczna:))) Kolor piękny. Zakładeczkę od Ciebie posiadam i stale jest w użyciu, za co bardzo dziękuję:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i zdrowia zycze.
Oleńko mandala frywolna to cudo tak delikatne, jak marzenia są ulotne. Piękna praca. Cieszę się, że mogę podziwiać takie cuda. Pozdrawiam serdecznie i cieplutko.
OdpowiedzUsuńMoże uda mi się przeczytać Anię; tzn. może ją dopadnę, a wtedy chętnie przeczytam; w tabloidach pisali, że mąż nie uczestniczył w premierze książki, coś miał za złe? Też pamiętam tamten czas i swoje przerażenie!
OdpowiedzUsuńDobrze,że zrezygnowałaś z porządków, prezent cudowny, no i piękny post.. (O porządkach pewnie byś nie pisała:))
Twoja frywolitkowa mandala wyszła cudna i do twarzy jej w tej szarej ramce.
OdpowiedzUsuńOlu,piękna mandala,bardzo ładny kolor i pięknie oprawiona :)
OdpowiedzUsuńJa też bym musiała zrobić porządek w moich niteczkach,ale boję się że znajdę tam coś ciekawego i zaplanowana praca pójdzie w odstawkę :-)
Pozdrawiam serdecznie.
W ostatnim zdaniu jest cały sens życia.
OdpowiedzUsuńFrywolna mandale cudna , jak i serduszkowa zakładka. Ale u Ciebie to norma :-)
Nabrałam ochoty na przeczytanie książki.
Pozdrawiam
Wspaniały prezent przygotowałaś dla Marysi, Olu!
OdpowiedzUsuńMandala jest przepiękna, a kolorek cudowny.
Olu prace cudne, takie dokładne i dopracowane....kolory piekne! Wszystko dokładnie dopadowalas :) a Ania Przybylska była niezwykła osoba wiec i książka pewnie taka jest, dopisze do listy książek do przeczytania, dzieki!
OdpowiedzUsuńŚliczne i delikatne prace :)
OdpowiedzUsuńPiękne frywolitkowe prace:) No cóż -japońska frywolitka również dla mnie jest niedościgłym ideałem. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńZachwycam się Twoją frywolitką bez końca! To wielka sztuka tak umieć supłać!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Wspaniała frywolitka, w ramce wygląda zjawiskowo <3
OdpowiedzUsuńPiękny prezent... Podoba mi się ta prostota - turkusowa mandala na jasnym tle. Ramka pasuje doskonale, jej kolor podkreśla Twoją pracę. Wspaniała, oryginalna ozdoba, rękodzieło w najlepszym wydaniu!! :)
OdpowiedzUsuńTy masz sprytne sposoby na niesprzatanie... Muszę się tego nauczyć... 😂 Wreszcie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej książki... Jednak w tej historii można odnaleźć cząstkę siebie... Nie wiem czy jestem gotowa czytać o tej niemocy...
przepiękna praca!
OdpowiedzUsuńWitam w Wyzwaniu Szuflady! Cudna i delikatna mandala :)
OdpowiedzUsuńPiękna i delikatna , Dziękuję za udział w wyzwaniu Szuflady !
OdpowiedzUsuń