Spadłam z Księżyca?
niedziela, czerwca 11, 2017
29
folkowo
,
koszyki prostokątne
,
osłonki na doniczki
,
papierowa wiklina
,
przyroda
,
w moim ogrodzie
Owszem, czasem mam takie głębokie przekonanie obserwując siebie i świat dookoła:-D. Tym razem moja podróż z Księżyca była twórcza. Mam taką dziwną przypadłość, że podczas pełni księżyca przydarzają mi się bezsenne noce. W tym miesiącu pełnia zrobiła mi prezent i przypadła w weekend więc mogłam sobie spokojnie czekać na sen do świtu i rozmyślać o czymś przyjemnym. Właśnie tej piątkowej, księżycowej nocy wpadłam na pewien pomysł, który z księżycem nie ma akurat za wiele wspólnego;-)
Już jakiś czas temu zaplanowałam sobie, że zapas dość wiekowych rurek zalegających na strychu przerobię w osłonki na doniczki. Sezon ogrodowy w pełni, plastikowe doniczki w ogrodzie są bardzo funkcjonalne, ale urodą nie grzeszą więc może spróbuję je trochę poubierać. Zależało mi jednak na tym, żeby te osłonki nie miały dna, tak aby woda od podlewania lub deszczu mogła sobie przez nie spokojnie przelatywać. Leniwa jestem po prostu i nie chce mi się po każdej ulewie opróżniać spodków z nadmiaru wody, a poza tym papier jednak za długimi kąpielami nie przepada;-). Pomysł niby prosty, tylko jak stabilnie umocować rurki osnowy, skoro nie ma dna? Najpierw myślałam żeby do każdej doniczki dorobić odpowiednia formę i na niej pleść, tylko to by strasznie dużo czasu i zbędnej roboty pochłonęło, potem pomyślałam o jakimś stelażu z drutu, (tak jak robię to, kiedy chcę uzyskać dziurę w plecionych abażurach) a na samym końcu, czyli właśnie podczas piątkowej nocy, wpadłam na pomysł, że żaden drut nie jest mi przecież potrzebny bo odpowiednio grube rurki załatwią sprawę. Żeby nie było za lekko, to realizację pomysłu zaczęłam od tego, co wydawało mi się najtrudniejsze, czyli prostokątnych osłonek na kwiatowe korytka stojące na parapecie kuchennym.
Efekt uzyskałam taki...
W zbliżeniu chyba trochę lepiej widać, sposób zamocowania rurek osnowy...
Nie powiem lekko nie było, prostokątne splotki w ogóle do łatwych nie należą a brak formy, a przede wszystkim dna, (które pozwala obciążyć koszyk, tak aby osnowa była stabilna) powodowały, że ten prostokąt strasznie mi skręcał i falował podczas plecenia. Jakoś sobie poradziłam i na wszelki wypadek machnęłam od razu dwie równe osłonki, po przerwie to do drugiej ciężko by mi było się zapewne zmobilizować:-)
Tak teraz wygląda mój kuchenny parapet:
Osłonki mieszczą doniczkę razem z podstawką, gdyby była jednak potrzebna.
A dla ciągle nieprzekonanych o mocy papieru i lakieru mam jeszcze dwa zdjęcia;-). Koszyk, na którym dawno temu ćwiczyłam transfer na rurkach, czwarty sezon w ogrodzie...
i drugi z papierowych koszy, trochę większy, trzeci sezon w ogrodzie.
Żaden z nich nie był nawet powtórnie malowany, chociaż co roku sobie obiecuje, że je trochę odświeżę;-)
Pozostaje mi wydumać, jak zrobić wiszące koszyki bez dna :-D, ale to może przy następnej pełni.
Pozdrawiam niedzielnie:-)
Mistrzyni w kręceniu i zwijaniu jesteś !
OdpowiedzUsuńGenialny pomysł! Na to nie wpadłam - a ja głupia w folię się bawię :D Z drugiej strony, patrząc na Twoje kilku sezonowe osłonki to obawy o przelanie chyba są niesłuszne ;) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam i chylę czoła! Sama mam problem z jakimkolwiek, mniej lub bardziej ozdobnym zakończeniem (brzegiem), a tu takie cuda! Świetne!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko:)
Wspaniały pomysł! Prześliczne osłonki! A jak pięknie komponują się z kwiatami:))
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
Podziwiam - ze tą "bezdenność", za prostokątny kształt, za równe rogi, no po prostu za całokształt :) I potwierdzam, wytrzymałość "nadworną" koszyków :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam cierpliwość, do takiego "skręcania".Efekt jest powalający! Strasznie mi się podoba!
OdpowiedzUsuńfantastyczne osłonki :) jak skończyć oplatać swój ogród, to zapraszam do mojego :D
OdpowiedzUsuńSuper pomysł, świetny efekt. Czy Twój pies jest czujny?
OdpowiedzUsuńLuna (czyli Księżyc:-))to już staruszka, nie widzi i nie słyszy, ale jedzenie wyczuwa na kilometr. A co, stróża poszukujesz?
UsuńNie, ale mam niecne zamiary w stosunku do bezdennych.
UsuńŚwietne są :)
OdpowiedzUsuńMega, mega piękne są te osłonki, no mistrzostwo Papierolki :-)))))) i do tego ten delikatny folkowy motyw, podobają mi się bardzo, bardzo. Chyba nie powinnam tego pisać, ale może dobrze, ze czasem są pełnie i te pomysły tak same atakują. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńPewnie jesteś boginką księżycową i dlatego nie śpisz przy pełni. Osłonki są cudne i pięknie wykonane, szalenie praktyczne i ślicznie im z pelaśkami.
OdpowiedzUsuń...fajnie być boginką księżycową tu na ziemi, bo nie trzeba cały miesiąc czekać na pełnię, żeby spotkać się z ukochanym, tylko bonus od księżyca przeznaczyć np. na ulubione rękodzieło (jedno z wielu:))
Jak dla mnie możesz tak codziennie spadac z księzyca :-) Genialne są te osłonki i kłaniam się nisko za wyplatanie bez dna i to jeszcze prostokątów. A folkowe dodatki to już wisienka na torciku.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
te podłużne osłonki są cudne, uwielbiam takie folkowe motywy!
OdpowiedzUsuńPodziwiam...i to jeszcze w prostokącie !!! Rewelacyjne są i służą na lata jak widać ;)pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękne osłonki uplotłaś,cudnie wyglądają z kwiatami,jestem pełna podziwu dla Twoich zdolności 🙂
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko.
genialne!!
OdpowiedzUsuńjesteś Mistrzynią bez dwóch zdań;)
fajnie ze pokazałaś te starsze, bo zawsze mnie to intrygowało- przetrwają czy nie;)
miłego tygodnia:)
Wiszące bez dna?! Trzymam kciuki zeby Ci sie udało bo jestes mistrzynią Olu w skręcaniu rurek:):):) a osłonki na korytka sa fantastyczne! Sciskam:)
OdpowiedzUsuńDoskonały pomysł i osłonki są extra. Pozdrawiam :_)
OdpowiedzUsuńNo to pełnie Ci służą! :) Rewelacyjnie wyksiężycowałaś te osłonki! I dobrze, że od razu dwie.;) Brawo Ty! :))
OdpowiedzUsuńAż jestem zaskoczona, że wiklinowe osłonki trzy sezony (i dłużej) w tak pięknym i nienaruszonym stanie wytrzymują w ogrodzie! Jesteś mistrzunio! :)
Słoneczne uściski
Olu, zachwyt pełen :-)
OdpowiedzUsuńOsłonki są śliczne! Gdybym ja tak potrafiła pleść...
Super osłonki! Jak zawsze dokładnie obmyślone i pięknie wykonane:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNajwyraźniej Oluś mamy tą samą przypadłość, ja też w czasie pełni nie śpię.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się pomysł na osłonki bez dna, to bardzo praktyczne rozwiązanie. Wyglądają ślicznie i efektownie!
Przesyłam cieplutkie pozdrowienia.
Jestem zauroczona osłonkami są cudowne.Super pomysł .Ja też mam noce bezcenne przy pełni księżyca. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńGenialnie wyszło, powinnaś jakiś kursik na to zrobić:). Przy okazji nominowałam Cię do Liebster Award. Jeżeli masz ochotę wziąć udział w zabawie to zapraszam :) http://asikowe-majsterkowanie.blogspot.com/2017/06/buki-z-sezamem-i-nie-tylko.html#more
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana Twoimi osłonkami. Przepiekne! Piszesz, że cztery lata pierwszy koszyczek wytrzymał. To jest niesamowite! Deszcz się go nie imał? Szkoda, że ja nigdy nie plotłam rurek. Bo lubie pleść opowieści ale to nie to samo:0 Takie osłonki przydałyby się mojej mamie na okno, tak mnie zainspirowałaś...
OdpowiedzUsuńCo zmokło to wyschło i po kłopocie;-) tylko na zimę je chowam oczywiście. Miło być inspiracją, mam nadzieję, że twórczą:-)
UsuńSwietne.oslonki,na.kwiatki,urzekly.mnie.bardzo,gratuluje.Ci.pieknych.prac,pozdrawiam
OdpowiedzUsuń