Chwile ulotne jak motyle ;-)
Na dzisiejsze popołudnie zaplanowałam relaks:-) Dokładnie tak, zaplanowałam sobie że odpocznę. Wbrew pozorom odpoczynek, to jest coś, co planuje mi się najtrudniej. Kiedy wczorajszego wieczora zmęczenie położyło mnie do łóżka około dwudziestej trzeciej (zazwyczaj o tej godzinie można mnie zobaczyć w łóżku, tylko jeżeli jestem poważnie chora;-)) to resztkami świadomości uznałam, że jest na tyle źle z moją energią życiową, że koniecznie muszę odpocząć.
Dziś po powrocie do domu czekała na mnie niespodzianka w postaci przesyłki z blogowego świata. Anetta>> - specjalistka od scrapków, frywolitek, szydełka, igliczek... i nie tylko - pokazała niedawno na swoim blogu, dokładnie tutaj>>, bardzo pomysłową ogrodową karteczkę, a że chciała nią kogoś obdarować, to ja się nieśmiało zgłosiłam i szczęście się do mnie uśmiechnęło:-). Kiedy rozpakowałam przesyłkę zawierającą sielską karteczkę, czekoladkę i kilka słów od Anetki, to natychmiast przypomniałam sobie o wczorajszych wieczornych rozważaniach. Zabrałam się więc szybko za realizację swojego niecnego planu, zanim rozsądek podpowie mi, czego to ja nie mam do zrobienia. Pozbierałam kilka gadżetów relaksacyjnych w postaci napoczętej robótki oraz książki, dorzuciłam też aparat fotograficzny, żeby zanim zatopię się w słodkim lenistwie pstryknąć kilka zaległych zdjęć. W towarzystwie wymienionych pomocników i pachnącej kawusi rozgościłam się na ławeczce w ogrodzie. Powietrze było rześkie i chłodne po wczorajszych ulewach, ale słonko mocno przygrzewało więc w miejscu osłoniętym od wiatru było można się spokojnie powygrzewać.
Korzystając z tego słoneczka zaczęłam od zdjęć.
Najpierw dzisiejszy prezent od Anetki, czyli ogrodowa karteczka pełna uroczych ogrodniczych detali, których misterność można docenić dopiero kiedy ma się taką pracę w ręku, na zdjęciu trudno uchwycić kropelki rosy na kwiatkach, "zardzewiały" haczyk na konewkę czy "ziemię" którą wypełniona jest doniczka z kwiatkami...
Najpierw dzisiejszy prezent od Anetki, czyli ogrodowa karteczka pełna uroczych ogrodniczych detali, których misterność można docenić dopiero kiedy ma się taką pracę w ręku, na zdjęciu trudno uchwycić kropelki rosy na kwiatkach, "zardzewiały" haczyk na konewkę czy "ziemię" którą wypełniona jest doniczka z kwiatkami...
Zauważyliście, że te papierowe kwiatuszki rosnące w kartkowym korytku wyglądają identycznie jak te prawdziwe?
Anetko dziękuję za piękną kartkę, czekoladkę i kilka ciepłych słów do mnie, (a właściwie to o mnie, miałaś rację, to cała ja:-)). Będę miała teraz ogród na wyciągniecie ręki, nawet w długie zimowe wieczory.
Przy okazji ogrodowych zdjęć sfotografowałam też motylki. Delikatne, bielutkie, misternie wykonane haftem Richelieu, przyleciały do mnie zza płotu, czyli od Marysi>>. Jeden motylek przysiadł sobie najpierw na uginających się od nadmiaru kwiatów gałęziach krzewuszki...
Anetko dziękuję za piękną kartkę, czekoladkę i kilka ciepłych słów do mnie, (a właściwie to o mnie, miałaś rację, to cała ja:-)). Będę miała teraz ogród na wyciągniecie ręki, nawet w długie zimowe wieczory.
Przy okazji ogrodowych zdjęć sfotografowałam też motylki. Delikatne, bielutkie, misternie wykonane haftem Richelieu, przyleciały do mnie zza płotu, czyli od Marysi>>. Jeden motylek przysiadł sobie najpierw na uginających się od nadmiaru kwiatów gałęziach krzewuszki...
a potem poleciał odpocząć w lekko zacienionym zakątku z hortensją pnącą.
Drugi zaadoptowany przeze mnie motylek od Marysi wkomponował się w zakładkę.
Marysiu bardzo dziękuję, a całą motylą rodzinkę możecie obejrzeć tutaj>>.
Motylki zwiewne i delikatne, kojarzą nam się z ulotnością chwil. Książkę którą widzicie na zdjęciu czytam powolutku już od jakiegoś czasu. Z pewnością do lekkich i zabawnych nie należy, ale jest pięknym świadectwem właśnie ulotności naszego życia. "Jeszcze jeden oddech" to prawdziwa historia wybitnego, amerykańskiego neurochirurga Paula Kalanithiego. Stając nareszcie u szczytu kariery zawodowej, której poświęcił całe dotychczasowe życie, niespełna trzydziestosześcioletni Paul dowiaduje się o śmiertelnej chorobie. Nagle z lekarza ratującego życie wielu ciężko chorych pacjentów staje się pacjentem walczącym o własne zdrowie i jakość życia, które mu pozostało. Mądra i inspirująca historia, do mnie przemawia zapewne zdecydowanie mocniej, ale na pewno warta przeczytania przez każdego, chociaż może niekoniecznie podczas wakacji...
A co z moim osobistym relaksem? Kawa, czekolada, książka i robótka, czyli zakupiona niedawno do przetestowania włóczka Scheepjes Whirl, czekały cierpliwie, aż skończę biegać z aparatem...
ale się niestety nie doczekały;-)
Bo na tym właśnie polega ulotność chwil, że te najlepsze bywają krótkie. W ciągu kilkunastu minut słońce przykryły ciemne chmury a ulewa, grad i burza przegoniły mnie ekspresowo do domu.
Ale przynajmniej udało mi się zupełnie nieplanowo napisać tego tasiemcowego posta :-D
Pozdrawiam już słonecznie:-)
P.S. Jak słusznie zauważyli niektórzy zabrałam się nareszcie za wiosenne porządki na blogu. Na razie zmieniłam tylko szablon, ale trochę muszę jeszcze "pogrzebać" w źródłach, żeby spełniał moje oczekiwania, więc chwilami może tu być lekki bałagan;-)
Karteczka rzeczywiście przeurocza! Bardzo mi się podoba. Motylki już podziwiałam u Marysi. No szczęściara z Ciebie! :)
OdpowiedzUsuńWłóczka ma pociągające kolorki - uwielbiam takie. A co będzie na szydełkowej tapecie?
I zdradź mi proszę, jak Ty chcesz szydełkować i czytać książkę?!, bo że herbatę da się pić i czekoladę skubnąć to rozumiem! :)))
Ściskam Cię cieplutko
W planach jest chusta, ale tempo mam zawrotne więc to chyba dalekie plany;-)A co do czytania i dziergania, to akurat ta książka nadaje się wyśmienicie, bo po kilku stronach ma się, o czym myśleć i wtedy można szydełkować:-) Buziaki:-)
UsuńAaa, to wszystko jasne! :)))
UsuńCmok
No karteczka cud miód.
OdpowiedzUsuńEch kochana spod Twoich łapek na pewno coś pięknego wyjdzie- a kolorek to potwierdza.
Chociaż mało mnie ostatnio - myślę o Tobie cieplutko- tulam :)
Cieszę się, że karteczka doszła:) Motylki od Marysi cudne, a wełenka ma prześliczny kolor -na pewno powstanie z niej piękna chusta. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńPost taki ogrodowo-rekreacyjny :-)Motylki wdzięcznie zapozowały, a karteczka bardzo mi się podoba. Ma fajną formę i pomysł na tematykę jest oryginalny.
OdpowiedzUsuńCudna kartka , fajnie masz z tym miejscem w ogrodzie dla siebie. Motylek to myślałam że kupiony gotowy nawet nie wiedziałam, że można takie cuda wyszyć . Włoczka fajnie wygląda, lubię takie cieniowane, będzie pewnie cudna chusta.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Przepiękna karteczka!!!Uroczy motylek!!! Serdecznie pozdrawiam:))
OdpowiedzUsuńOlu kartki to zazdraszczam nieziemsko. Taka ogrodowa jest. Jak marzenie ogrodnika. Dopracowana w kazdym szczegoliku budzi moj zachwyt. Ciekawa jestem coż z tej wloczki powstanie. Marzy mi sie jeden dzien pelnego relaksu, z kawusią lub dobrym winkiem i np.makramką. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńI właśnie na tym polega ulotność chwili, żeby sobie usiąść i takiego pięknego posta poczytać. A karteczka jest wyjątkowej urody, cudna. Tak samo jak motylki zresztą. Pozdrawiam serdecznie i życzę odpoczynku także i w inne dni np dzisiaj :-)
OdpowiedzUsuńAch i och, lubie Olu czytać te Twoje tasiemce.... I wiecej takich chwil zycze:) sciskam!!!
OdpowiedzUsuńDzięki temu postowi chwila wydawało się uleciała, a ona nie tylko pozostała, jest zapisana i opisana, to jeszcze zachwyca sobą tych wszystkich, którzy odwiedzają Papierolki:))
OdpowiedzUsuńKarteczka i motyl bardzo piękne:))
Też miałam chrapkę na tą karteczkę, ale cieszę się, że trafiła do Ciebie , ogrodniczki z zamiłowania. Z racji bliskości miejsca zamieszkania mam możliwość zobaczenia jej na żywo, jeśli mi pozwolisz.Chętnie też zatopiłabym się w lekturze książki, którą przedstawiasz.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńUlotne chwile nawet wtedy, gdy czytałam Twój post! Różnica jest tylko taka, że mogę go czytać wielokrotnie:)) Piękne prezenty - najważniejsze, że dane od serca!
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam:))
mnie też marzy się słodka chwila relaksu i beztroskiej przyjemności...piękności same dziś pokazałaś:)
OdpowiedzUsuń