Lato, echże ty...
Lato mamy bardzo kapryśne. Częstuje nas niezmiennie skrajnymi zmianami pogody i temperatury. Czy to przyroda próbuje dorównać temu co dzieje się ostatnio wokół nas, czy możne na odwrót...?
Przyznam, że takiej wichury i ulewy jak przetoczyła się nad nami w czwartek, chyba nie pamiętam. Równo dwanaście godzin nieustająco ulewnego deszczu i niszczycielskiego wiatru skutecznie pozbawiło mnie prądu, telewizji, dostępu do sieci i oczywiście narobiło sporych szkód w ogrodzie. Na pocieszenie pozostaje to, że te braki w zdobyczach cywilizacyjnych pozwoliły mi bez wyrzutów zająć się tym co lubię. Nadrobiłam sporo robótkowych zaległości i teraz będę Was nimi męczyć ;-)
Dzisiaj przyroda poczęstowała nas słońcem i przyjemną temperaturą więc i u mnie będzie wiosennie.
Pochwaliłam się kiedyś że zaczęłam supłać Renulkową serwetkę frywolitkową Wiosna 2016 >> Życie zweryfikowało mój zapał i szybko się zagubiłam w kolejnych rządkach, ale w czwartek udało mi się doprowadzić swoje supłanie do momentu, w którym postanowiłam serwetkę zakończyć. Moja wiosna to zaledwie ośmiorzędowa wiosenka, ale i tak jestem z niej dumna;-), poza tym, taki rozmiar doskonale mi odpowiada, bo serwetka już zdobi szafkę w przedpokoju. Kiedyś usupłam sobie taką wielką, kilkunasto-rzędową na stół do pokoju, nawet już odpowiednie nici zakupiłam, bo ten kordonek, z którego supłałam, nie bardzo się nadawał i sprawił mi sporo problemów. Nici i kilka innych błędów, które popełniłam po drodze sprawiły, że ostatni, czyli ósmy rządek tak bardzo falował że bałam się, że jeżeli pociągnę dalej to swoje supłanie, to nie uda mi się nawet przy krochmaleniu i naciąganiu zrobić z tego płaskiej serwetki. Tym sposobem mam swoją Wiosenkę 2016 w wersji mini:-)
A wygląda tak...
Nauka się kończy, ale to czego się nauczyłyśmy pozostaje. Dziewczyny bardzo Wam dziękuję za poświęcony czas i wspólną zabawę, dzięki której nauczyłam się czegoś, co przez długi czas wydawało mi się nieosiągalne. Przyrzekam uroczyście, że czółenka nie porzucę, nawet sobie ostatnio kilka dokupiłam:-).
A jeśli idzie o drobiazgi, to jeszcze tego samego, ciemnego, wietrznego popołudnia usupłałam kolejną zakładkę, bo wszystkie mi się ostatnio rozeszły. Wypróbowałam ten prosty wzór>>
Pozdrawiam serdecznie życząc słonecznego, a przede wszystkim spokojnego weekendu i zapraszam na ciacho, takie jak lubię najbardziej (a w zasadzie tylko takie umiem zrobić;-)) czyli szybkie, łatwe a przepyszne.
Specjalnie dla Was świeżutkie, jeszcze ciepłe, muffiny z jagodami ;-)
Specjalnie dla Was świeżutkie, jeszcze ciepłe, muffiny z jagodami ;-)
Ola
Muffinki wyglądają smakowicie:) Serwetka i zakładka pięknie się prezentują. Pozdrawiam Olu:)
OdpowiedzUsuńKlękajcie narody 👀 jakie cuda zrobiłaś -ja powiedzmy zaczynam się czołgać bo do raczkowania to jeszcze hoho, a mufiny boszszszeno głodna jestem 😋 {TBP}
OdpowiedzUsuńEch.. mogę tylko westchnąć do tej serwetki. Nie wiem kiedy ten czas przeleciał , pamiętam jeszcze Twoje pierwsze nieporadne zmagania z frywolitką a tu takie cudo na zakończenie nauki. Olu to prawie jak praca magisterska !! Gratuluję Ci samozaparcia i tego że osiągnęłaś w tej technice poziom mistrzowski.
OdpowiedzUsuńZakładeczka tez jest superowa.
Pozdrawiam i życze miłej i słonecznej niedzieli
Podziwiam Twoją precyzję, wszystko takie dopracowane :) A i zdradź ten prosty i szybki przepis na muffiny bo mi nawet te podobno "najprostrze" nie wychodzą :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za muffinke:-) serweta i zakładka bardzo ładne:-) masz dar do takich rzeczy tworzenia. Ja tam cierpliwości nie mam. A piszesz o pogodzie u nas to samo było. Na szczęście prądu nie było tylko przez jeden dzień a zdarzało się że i tydzień czekaliśmy za prądem. Jedyni mieszkańcy lasu i ostatni niestety jak zawsze jesteśmy:-(
OdpowiedzUsuńBraki w zdobyczach cywilizacyjnych czasami przynoszą wybitne efekty, na przykład frywolitkowa serwetka jest przecudowna! i jeszcze zakładka tak ślicznie wysupłana i czekająca na zajmującą lekturę, no i kolor! taki trochę jagodowy:)) teraz w sezonie jagodowym od świtu biegam po świeże jagodzianki, ale teraz zamarzyła mi się muffinka, ...o ja nieszczęsna, po co patrzyłam na to ostatnie zdjęcie?!
OdpowiedzUsuńOlu cudna ta serweta!!
OdpowiedzUsuńRenia potrafi przygotować takie wzory, że można skończyć na wybranym rzędzie:)
świetnie sobie poradziłaś z nią i z zakładką również:)
Bardzo dziękuje, że byłaś i uczyłaś sie z nami:)
buziaki
Serwetka jest prześliczna - to prawdziwa, koronkowa robota. Zakładka zauroczyła mnie totalnie, miło czytać z takim drobiazgiem pod ręką.
OdpowiedzUsuńU nas pada od wczoraj ale bardzo inteligentnie. Trochę tęsknię już za słońcem.
Miłej niedzieli Olu.
jak mi się te frywolitki podobają szalenie!
OdpowiedzUsuńEch tak na noc te muffinki. Toż to ja nigdy nie schudnę. A moje jagódki "poszły" w słoiki, nawet nie było czasu na pieczenie.
OdpowiedzUsuńSerweta jak dla mnie wielkie cudo:)
Już trzeci raz podchodzę do komentarza, coś mi blokuje wpisy, może tym razem się uda:)
Cudowne cudo. Frywolitka w takiej ilości i ta jeszcze w takim otoczeniu mnie rozkłada na łopatki. Pięknie, pięknie i jeszcze raz pięknie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i dobrego tygodnia życzę :-)
Pięknie się prezentuje, podziwiać! a zakładka super! pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńPodziwiam z otwartą buzią!!! Cudeńko!!! Zakładka, prosta mówisz? może nauczę się z Anetką z Jamiołowa:)) Muffinki mniam, skradnę jedną no może dwie:))
OdpowiedzUsuńŚwietnie! nie ma sensu robić większej skoro mała pasuje tam gdzie trzeba :)
OdpowiedzUsuńja też wolę szybsze prace ;)
Pozdrawiam!
Serwetka urodziwa. Zakładka też pieknie Ci wyszła. A mufffinki smakowicie wygladają
OdpowiedzUsuńPozdrawiam