Kamień (z recyklingu) i frywolitka, czyli szkoła cierpliwości:)
Połączyć kamień (lub cokolwiek innego) z frywolitką, takie zadanie domowe wymyśliła na ten miesiąc Justyna>> w ramach wspólnej nauki w zabawie "Oswajanie frywolitki">>. Okrasiła wszystko pięknymi inspiracjami, które dla mnie wyglądały tak nieziemsko, że sama nie wiem, czy bardziej mnie przeraziły, czy zmotywowały:) Bo ja nawet z koralikami jeszcze nigdy nie próbowałam supłać, a tu od razu kamień i to duży...
Pierwsza myśl... nie mam kamieni... nic prostszego, trzeba kupić... ale jakie? Wybór ogromny, ceny niemałe a jak nic mi z tego nie wyjdzie, to zostanę z kamieniami i dziurą w budżecie. Postanowiłam więc, zanim zabiorę się za "prawdziwe" kamienie, potrenować na odpadach. Poszukałam w swoich zbiorach i znalazłam jakąś blaszkę z ornamentem, kamienne serduszko z wisiorka, który bardzo lubiłam i tak często nosiłam, że się rozleciał i różnej maści korale i koraliki. Niech żyje zbieractwo:)
Podejść było kilka, jeśli nie kilkanaście, bo stale coś robiłam nie tak, ale przecież na tym polega nauka.
Blaszkę postanowiłam otoczyć czarnym wzorem i dodać jakieś koraliki. Nie miałam dostatecznie cienkiego kordonka, więc zmierzyłam się jedwabnymi nićmi. Efekt dają rzeczywiście ładny i delikatny (na zdjęciach nie bardzo to widać), ale w obróbce są dość trudne, bo śliskie, więc moja cierpliwość została wystawiona na podwójną próbę. A efekt...
nie jest idealny, i co nieco bym jeszcze poprawiła, ale nici się skończyły (na szczęście:))
Z obrabianiem serduszka, też lekko nie było, bo dość solidne i grube z mocno zaokrąglonymi brzegami nie bardzo chciało mi w tej frywolitce siedzieć. Po trzech próbach postanowiłam, że nie jest najgorzej i mam dość:)
Wczoraj oglądając mecz piłki ręcznej, trochę się pobawiłam ze zwykłym dużym koralikiem. Efekt na razie mniej więcej taki, jak wynik meczu, ale następnym razem będzie lepiej, czego życzę sobie i naszym szczypiornistom.
Powiem szczerze, że mimo, iż szło mi opornie to strasznie mnie ta zabawa
z koralikami i kamieniami wciągnęła. Na banerku zabawy jest przepięknie oprawiony przez Dorotę>> plaster agatu i taki wisior mi się marzy :)
Zakupy już poczyniłam, kamienie zamówiłam i zapewne to nie koniec moich prób, tym bardziej, że lubię jak mi coś wisi u szyi:)
Dziękuje serdecznie za ogrom komentarzy i wszystkie miłe słowa pod poprzednim postem.
Biegnę nadrabiać blogowe zaległości, bo widzę, że wszędzie praca wre i szkoda by było coś przegapić.
Pozdrawiam:)
Ola
Niech żyje zbieractwo:) Twoje kamienie pięknie się prezentują we frywolitkowych kubraczkach!
OdpowiedzUsuńUściski!:))
No nie... padłam trupem i jeszcze leżę nieżywa!!!! Czy Ty jesteś tą nowicjuszką, co to dopiero niedawno oswoiła frywolitkę??? a już przedstawia bogactwo opleceń kamienia nitką??? Medaliony są zachwycające, cudownie dopasowana forma do treści, po prostu boskie !!!
OdpowiedzUsuń(Nie wiem, czy ja w ogóle dojdę do przytomności... na szczęście jutro niedziela, można poleżeć bez zakłóceń...)
Ten pierwszy medalion ze złotą blaszką (jak to nazwałaś) wygląda rewelacyjnie! Bardzo mi się podoba!!! Wygląda jak magiczny amulet :)
OdpowiedzUsuńŚliczne te Twoje wisiory,zwłaszcza pierwszy - ja tam nie widzę nic nieidealnego,jest super i nie potrzebuje żadnych poprawek :)
OdpowiedzUsuńWow, w zasadzie nie wiem co napisać. Jesteś po prostu bajecznie zdolna do tych frywolitek. Ten pierwszy kamień ze złotą blaszką, jest nieziemski, rewelacyjny i wszystko mi się w nim podoba. Super praca. Bardzo się cieszę, że dałaś się namówić na spróbowanie frywolitki, bo byłaby to ogromna strata głównie dla nas w cieszeniu oczy takimi pięknościami. Super, super i jeszcze raz super. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńP.S. Szydełko jest jeszcze łatwiejsze :-)
Kusicielka;)
UsuńŚwietne efekty tego oswajania kamieni :)
OdpowiedzUsuńZdolne ręce masz Olu :) świetne prace :)
OdpowiedzUsuńOlu nie wiem po co kupiłas te kamienie??? Ta niby blaszka złota w tej czarnej frywolitce jest GENIALNA!! Pozostałe kamyki tez pieknie wyszły , ale ten pierwszy medalin bije wszytko na głowe. Kiedy Ty doszłas do takiej perfekcji ???
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Świetne prace Olu. Zachwyciło mnie to egzotyczne słoneczko w czarnej oprawie - efekt zabójczy i niezwykły! Podziwiam Twoje umiejętności. Buziaczki!
OdpowiedzUsuńCuda wyczarowałaś!!!! Jestem pod ogromnym wrażeniem;)
OdpowiedzUsuńczarny taki w gotyckim klimacie :-D
OdpowiedzUsuńWisior z kwiatowym motywem i czarną frywolitką wygląda nieziemsko, ogromnie mi się podoba. Serducho i koralik też wyglądają świetnie. Nie mam pojęcia co jeszcze chciałabyś w nich zmienić bo na moje oko wszystkie trzy wyglądają rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Przepięknie oplecione słoneczko, wygląda bosko:) serduszko i koralik też podziwiam i gratuluję cierpliwości. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńMam taką samą blaszkę i jak zobaczyłam Twój wisior, pomyślałam, że kiedyś (jak ją znajdę ;-) )zrobię sobie podobny wisior, bo cudnie to wyszło!
OdpowiedzUsuńTakie grubaski jak serduszko faktycznie ciężko opleść, lubią się odwracać w oplocie i wypadać, uważaj na nie, skoro to z ulubionego wisiorka.
Oplatanie kuleczek też jest fajne. I fajny efekt daje, jak widać :-) Gratuluję!
Pięknie! na spokojnie przespacerowałam się po Twoim blogu - multirękodzielniczka... i papier, i nitka równie doskonale!
OdpowiedzUsuńPodziwiam i pozdrawiam serdecznie