Szaro, buro, kolorowo...
Książki telefoniczne (angielskie) podarowane mi przez Alę (blureco.blogspot.com>>), nie dawały mi spokoju:), musiałam wypróbować... Sama byłam ciekawa, czy efekt kolorystyczny po malowaniu będzie lepszy, niż daje papier z polskiej książki. (pisałam już o tym tutaj>>)
Nakręciłam trochę moich ulubionych mięciutkich, szarych rurek i cały wczorajszy wieczór z przyjemnością im poświęciłam, wyplatając sobie kolejną miseczkę, która zagościła już w kuchni. Do szarości rurek dodałam trochę kolorów, bo tych kolorowych rurek, też udało mi się już zebrać niezłą kolekcję, więc czas je trochę rozdysponować.
Porównanie było dość oczywiste....
Miseczka upleciona z angielskiej książki ma ładny szaro - stalowy kolor, w odróżnieniu od tej
małej, uplecionej z polskiej książki, która chociaż trochę jaśniejsza ma raczej
barwę szaro - pożółkłą.
Na zdjęciu trudno oddać te odcienie (marzy mi się porządny aparat, chyba do gwiazdora napiszę:)), ale w rzeczywistości różnica jest łatwo dostrzegalna. Ala obdarowała mnie szczodrze i trochę tych cudnych szarości jeszcze mi zostało:)
Dzień był dziś przepiękny, więc przy okazji zdjęć, po raz pierwszy od miesiąca pospacerowałam po moich ogrodowych zakątkach. Zawsze o tej porze mój ogródek był już wysprzątany i przygotowany do zimy. Ten rok niestety inny od wszystkich więc i ogród wygląda inaczej...
Nie dane mi było podziwiać jak barwnie zmienia się mój jesienny winobluszcz, nie posadziłam tulipanów, zważone przymrozkami kwiaty i ciągle niewykopane dalie sterczą brzydko ponad przykrytą zwałam liści ziemią. Smutno w tym moim ogrodzie...
Pogoda przepiękna więc serce się rwie, żeby się zabrać za porządki, niestety rozum tym razem musi być górą.
Ale dzięki ciepłej jesieni są i pozytywne akcenty. Udało mi się "uratować" trochę jesiennej lawendy...
a bakopa posadzona w pniu rozszalała się i kwitnie piękniej niż latem.
Oby do wiosny...
Nie wiem, jak to zrobiłaś, może masz zaczarowaną przesłonę w swoim aparacie foto, bo widzę zdjęcia bujnego lata. Bakopa i jej niewinne białe kwiatuszki, lawenda (udam, że nie przeczytałam słowa jesienna), no ta soczysta zieleń. Ogród prosto z bajki:))
OdpowiedzUsuńMiseczki obie są śliczne, ale rzeczywiście Angielka różni się od Polki odcieniem bieli. Kolorami rozweseliłaś szarości i żółtości, pięknie to wygląda :))
Olu cudny ten "angielski" koszyczek . Kolorki dodały mu uroku . I Twoje wyplatanki idealnie równiutkie . A ogrodem sie nie przejmuj . Poradzi sobie do wiosny a Ty wracaj spokojnie d zdrowia. Za chwilke śnieg go pięknie otuli i poczaka az wydobrzejesz.
OdpowiedzUsuńZDrówka zyczę i pozdrawiam serdecznie
Udane zdjęcia, jak napisała wikera - masz chyba jakąś zaczarowaną przesłonę:)))
OdpowiedzUsuńKoszyczki bardzo ciekawe, nawet fajnie, że odcieniami różne. Już ma swoje miejsce Anglik? A to spryciarz!:)
Serdecznie pozdrawiam:)
Kamila
koszyczki profesjonalnie wykonane jak zawsze :) super połączenie kolorów :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie pleciesz :) Widać różnicę w szarościach książek - podobają mi się obydwie. Lubię połączenia szarości z kolorami.
OdpowiedzUsuńZdjęcie krzewu rzeczywiście kojarzy się z latem, lawenda już z jesiennym akcentem.
Pozdrawiam :)
Oleńko jak zwykle cuda pleciesz :-). A pogoda nas czaruje. Od kilku dni nie mogę uwierzyć, że w kalendarzu listopad, a za oknem słoneczko i tak ciepło, że w sweterku chodzę ;-).
OdpowiedzUsuńBardzo piękna misa, a jeszcze bardziej zazdroszczę Ci perfekcyjnego wyplatania dna. Ja nad tym ciężko pracuję, ale nie za bardzo mi to wychodzi ;((
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia i nie martw się tulipanami. Do tulenia masz zapewne swojego pana, a w ogrodzie tyle innych piękności :-)))
Tulę i ściskam...
Śliczna miseczka. Fajny efekt dała ta książka telefoniczna :) Kolorowe paki dodają uroku. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, widać troszkę różnicę między papierem naszym a angielskim. Ale gdyby nie było zdjęcia porównującego, nawet bym nie pomyślała, że papier z książek telefonicznych może się różnic :) Pięknie połączyłaś szarość z kolorowymi paseczkami.
OdpowiedzUsuńMiseczka piękna, różnica między papierem bardzo widoczna, kolorek o wiele lepszy:)
OdpowiedzUsuńPiękna miseczka!
OdpowiedzUsuńDopiero teraz widzę jak duża jest różnica. A ja naiwnie wierzyłam, że na całym świecie książki telefoniczne są z takiego samego papieru... ;)
Muszę powiedzieć, że chciałabym być patriotką, ale te rureczki z angielskich książek są ładniejsze. Cóż trzeba być obiektywnym. Koszyk nie byłby jednak taki piękny, gdybyś perfekcyjnie nie dobrała kolorów i oczywiście wyplotła (też perfekcyjnie). Efekt robi wrażenie, a lawenda zbierana w listopadzie..... cóż, też zaskoczenie. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście jest duża różnica w odcieniach papieru i ten "angielski" wygląda dużo ładniej. Miseczka jest śliczna.
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci Olu trochę tej jesiennej lawendy, muszę się rozejrzeć za taką odmianą powtarzającą kwitnienie. Bakopa wygląda ślicznie!
Gorąco pozdrawiam.
Szok jaka jest różnica w odcieniu książek telefonicznych. Ja ostatnio zrobiłam z irlandzkiej ale czeka na lakierowanie i zweryfikowanie jej "szarości"/"żółci" ;) Polska też ma swój urok i myślę że znajdzie u Ciebie zastosowanie ;)
OdpowiedzUsuń