Problemy kominowe.

Kominy, a w zasadzie to, co się z nich wydostaje, to ostatnio dość głośny problem. Miejski smog mnie jakoś bezpośrednio nie dotyczy, to zaleta mieszkania na obrzeżach niewielkiej mieściny, aczkolwiek gdyby ktoś się o jakieś specjalistyczne pomiary pokusił, to kto wie...
Jedno wiem na pewno, dziś ze smogiem nie mam  nic wspólnego, bo wysiadło mi ogrzewanie i z mojego komina nie ulatnia się absolutnie nic, za to w domu mam temperaturę wczesnowiosenną. Nie bardzo daje się w tym domu siedzieć i pracować, więc późnym popołudniem uciekłam na rozgrzewający, szybki spacer zimowy.  Oprócz najwierniejszego domowego spacerowicza zabrałam ze sobą aparat i... komin.
Ten komin dał mi nieźle popalić. Po pierwsze strasznie wolno go przybywało, ze względu na duży deficyt wolnego czasu,  po drugie stale się myliłam i prułam;-), a po trzecie, to mój pierwszy komin szydełkowy, więc wyszedł mi trochę za mały. Miałam w planach wydziergać sobie składany podwójnie komin, którym opatulę nie tylko szyję ale i głowę. Nakrycie głowy bardzo by mi się przydało. Odkąd pamiętam nie noszę i nie znoszę czapek. Każda ciepła czapa (te z polarem też;-)) wywołuje u mnie swędzenie i piękną czerwoną obwódkę na czole. Bardzo dawno temu miałam wydziergany własnoręcznie na iglicach kolorowy komin, który nic mi z czołem nie robił, więc straszona solidnym mrozem postanowiłam sobie sprawić komin szydełkowy...












Niestety komin wyszedł mi troszkę za krótki i za wąski. Da się nim owinąć głowę i szyję, ale dość ciasno, więc wolę go nosić tylko na szyi. Uspokajam zatroskanych, że nie biegam z gołą głową po mrozie. Używam po prostu solidnego kaptura od kurtki, więc akurat z głową wszystko u mnie w porządku (przynajmniej tak mi się wydaje;-)). Powstał z bardzo miękkiej, grubej i cieplutkiej wełenki dropsowej "Big Merino", którą mogę z czystym sumieniem polecić na zimowe wyroby i zagwarantować, że jeśli mnie nie gryzie, to nie pogryzie nikogo:-) 

Wzór wygrzebałam tutaj>> i efekt na tej stronie strasznie mi się podoba, więc może na następną zimę spróbuję jeszcze raz. Tymczasem ciągle wisi mi na szydełku trochę inny pomysł kominowy i chciałbym bardzo jeszcze tej zimy wypróbować jego mrozoodporność. Jest nadzieja, że się uda :-)
Pozdrawiamy zimowo...


ale na szczęście coraz cieplej ;-)

17 komentarzy:

  1. Oj mam nadzieję że szybko uporacie się z awarią :)
    Piękny wzór ma ten komin.
    Buziaki, pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepiękny komin, jak zawsze w Ciebie perfekcyjnie wydziergany. Zdjęcia śliczne zwłaszcza to ostatnie. Awarii ogrzewania nie zazdroszczę, jakby się miało przedłużać to zapraszam na Mazowsze, może ze smogiem, ale mam cieplutko. Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no właśnie, zapraszamy!
      będziesz miała okazję "smoka" spotkać ;-D

      Usuń
  3. Olu,taka awaria teraz w takie mrozy,to nic wesołego współczuję,ale myślę że już jest wszystko ok.
    Komin superowy,sama muszę sobie zrobic coś podobnego,ale teraz jestem na etapie robienia czapek dla moich wnuczek :)
    Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  4. Współczuję awarii a wydziergany komin jest śliczny. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. brr... nie wyobrażam sobie teraz siedzieć bez ogrzewania , u mnie wystarczy że nie będzie prądu i będę bez ogrzewania i ciepłej wody. I komu przeszkadzały piece kaflowe??
    A twój komin wyszedł cudnie, ja też tylko w kominach chodzę jak wielkie mrozy , bo czapek też nie toleruje.
    Bardzo ciekawy wzorek na Twoim kominku .
    Pozdrawiam i przesyłam troszkę ciepełka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Olu nie wiem co bardziej mi sie podoba- komin czy zdjęcia?
    z Luną chyba jednak wygrywa;)
    kominy noszę od dawna, córy też, nie odwiązuje sie toto i nie plącze między nogami jak to przy szalikach bywało ;D
    a braku ogrzewania nie zazdroszczę- jestem strasznym zmarzluchem :)

    Trzymaj sie cieplutko:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Może faktycznie komin wydziergałaś ciut za krótki by okryć głowę, ale za to jaki piękny! ;)
    Życzę szybciutkiego (i nie drogiego) usunięcia awarii i nieco ciepła z serca płynącego przesyłam <3
    Beata

    OdpowiedzUsuń
  8. Komin cudny, w dodatku w mojej ulubionej kolorystyce :) Też nie cierpię nocić czapek ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Komin przecudny, mięciutko otulający! Zimno, a Ty z awarią ogrzewania... to jakiś obłęd. Dobrze, że zdążyłaś z tym kominem:)) Sama szaliki noszę na dworze i w pracy, czasem nawet w domu, bo raz mnie złapał kurcz szyi i nigdy więcej! od zimna złapał. W pracy to takie bardziej ozdobne szale, ale szalom nie odpuszczam. W ogóle zima to zło, ciągle to powtarzam jak fanatyczka:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Fajny komin, ale powiem szczerze -tym razem pozachwycałam się Twoim piesiem:) Cudowny! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Też mam alergie na wszystkie nakrycia glowy. Gdy tylko cos zakladam /czyt.czapke/ czuje jakby mnie oblazlo jakiesx robactwo idrapie sie niemilosiernie. Twoj szal jest wsdpanialy i widac cjieplutki. Ochroni chociaz szyje przed mrozem i wiatrem. Fajny splot. Buziaczki Oleńko.

    OdpowiedzUsuń
  12. Awarii wspolczuje! My na szczęście mamy jeszcze jeden piec kaflowy i płytę do gotowania no i kominek, wiec w razie awarii pieca centralnego nie zamarzniemy! A komin przecudny! Pracy pewnie ogrom ale wzór sliczny:) a długością sie nie przejmuj, kolejny bedzie lepszy:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Śliczny jest ten wzór, taki komin to skarb na mrozy. Mam nadzieję jednak, że najgorsze mamy już za sobą i pomalutku wypatruję wiosny. Dziś rano ptaki dały koncert, może coś czują?
    Miłej niedzieli Oluś!

    OdpowiedzUsuń
  14. No mam nadzieję, że już masz cieplutko w domku:) Wiosny wyglądam już z wielkim utęsknieniem! Komin w pięknym kolorku i pewnie cieplutki! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Oj to też bym uciekała, bo kocham ciepełko ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. a ten twój spacerowicz, to się zmęczył czy podwozie chłodzi? ;-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję wszystkim, którzy pozostawionym słowem mobilizują mnie do pracy:)

Copyright © 2014 Papierolki , Blogger