Skutki uboczne...
...podobno każda terapia takowe ma. Moja ulubiona art-terapia serwowana nitką i czółenkiem, też nie jest od nich wolna. Leczniczo działa na mnie samo supłanie, a wszystko to, co przy okazji powstaje, śmiało można nazwać skutkiem ubocznym. Jako że ostatnio terapia trwała dość długo więc skutków sporo, i będę Was teraz nimi męczyć;-)
W odróżnieniu od blogowej rzeczywistości przedświątecznej u mnie dziś będzie zupełnie nieświątecznie. Wszystko za sprawą Kreatywnego Kufra>>, gdzie "koronki, misterne ażury wykonane własnoręcznie i zamknięte w biżuteryjnej formie są tematem marcowego wyzwania" Myślę, że frywolitkowa biżuteria, która też znalazła się wśród skutków ubocznych mojej terapii, wpasowuje się w tak ujęty temat doskonale.
Zamiast wielkanocnych jajek, koszyków i zajączków proponuję dziś frywolitkowy komplet złożony z dość szerokiej bransoletki i kolczyków. Chodził za mną takowy od dawna. Prosty wzór i klasyczna czerń, z odrobiną koralików. Pasuje na wieczorne wyjście, ale myślę, że nie tylko;)
Oczywiście banerek wezwania...
A wśród skutków ubocznych są także zakładki, o których pisałam już tutaj>> Znów mój ulubiony wzór (A. Przeniosło), tym razem w kolorze ecru i z atłasową tasiemką zamiast typowych frędzelków.
Chociaż tematyka moich prac zupełnie nieświąteczna, to myślę, że książka na zdjęciu powyżej jak najbardziej wpisana w klimat przedświątecznych przygotowań tyle, że tych dotyczących sfery niematerialnej.
Ks Jan Kaczkowski, Piotr Żyłka - "Życie na pełnej petardzie, czyli wiara, polędwica i miłość". To niesamowita rozmowa z katolickim księdzem, który bardzo szczerze opowiada o swoim życiu, pracy, chorobie i dylematach związanych z wiarą. Bardzo odważnie (nierzadko pod prąd z kościelnymi poglądami) a jednocześnie z dużą dozą poczucia humoru i dystansu do samego siebie daje świadectwo, że niezależnie od wszystkiego co nas spotyka, warto walczyć o to, by nie zmarnować żadnego dnia z naszego kruchego życia. Polecam bardzo szczerze, wszystkim, niezależnie od wiary i przekonań religijnych.
Pozdrawiam przedświątecznie i mam nadzieje, że uda mi się jeszcze wpaść tu chociaż na chwilkę przed świętami z jakimiś jajami lub koszykami;-) a przede wszystkim z życzeniami.
Ola
takie skutki uboczne są bardzo fajne :) ale w Twoim dzisiejszym poście ujęło mnie coś innego - że robótki są dla nas arteterapią - no chyba masz rację kochana - zajmujemy swoje ręce, myśli, a przy okazji upiększamy trochę świat -że też sama na to nie wpadłam... bo nie raz zastanawiam się "po co ja to robię?", ale teraz już wiem :) i będę sobie to powtarzać w chwilach zwątpienia :)
OdpowiedzUsuńSkutki uboczne wyszły na dobre-rewelacyjnie :-)
OdpowiedzUsuńTakie skutki uboczne mogę oglądać codziennie :) Jeszcze ten czarny...ostatnio mój ulubiony kolor (i pochodne) w rękodziele ;) Zakładki piękne i delikatne :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie skutki uboczne. I takie odstresowacze. Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńWspaniały komplecik -elegancki i stylowy, na co dzień i od święta...Cudny! Zakładka też wygląda wspaniale:)A ja po nocach spać nie mogę, bo myślę o frywolitkowych serwetkach:)) To już choroba:))Pozdrawiam Olu:)
OdpowiedzUsuńHihi powiadasz na wieczorne wyjście.. no trzeba jeszcze mieć te wieczorne wyjścia :-)
OdpowiedzUsuńOlu piękne skutki uboczne, oj wyszkoliłaś sie z tej nauki frywolitki niesamowicie Jeszcze pamietam Twoje pierwsze prace, a tu proszę perfekcja w każdym calu i cudna frywolitkowa biżuteria . Powodzenia w tym kuferku.
Buziaczki
Elegancki zestaw frywolitkowy, wzorek bardzo wyjściowy,całkiem nietypowy, no i kolor do wszystkiego wpasuje się napewno, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuper takie skutki uboczne, bo przecież nie można ich nazwać działaniami niepożądanymi. Są pożądane i to na pewno przez wiele osób. Życzę powodzenia w zabawie w Kufrze. Też miałam ochotę coś przygotować, ale nie wiem czy się uda, a poza tym konkurencja wymiata :-) Pozdrawiam serdecznie :-)
OdpowiedzUsuńWciąz podziwiac mi zostaje dzieła frywolitkowe. Twoja terapia jak najbardziej przynosi znakomite efekty i chciałoby się takowe przygarnąć. Pozdrawiam Cie Oleńko bardzo serdecznie.
OdpowiedzUsuńPiękna i elegancka klasyka Olu! Jestem zachwycona tym komplecikiem.
OdpowiedzUsuńCieplutko pozdrawiam.
Bardzo dobrze ,że my rękodzielniczki mamy takie skutki uboczne , dzięki temu nasze otoczenie jest zdecydowanie ładniejsze :)
OdpowiedzUsuńKomplecik uroczy , myślę ,że na każdą okazję :)
Olu u Ciebie jak zwykle cudności :-). Pozdrawiam bardzo gorąco :-)
OdpowiedzUsuńA moja zakładka (sprzed roku) jest tak samo idealna, jak supłana teraz, jesteś genialnym dzieckiem rękodzielnictwa, już dawno to mówiłam!
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo elegancki komplet biżuterii, esencja finezji...
Wiesz co, Ty to nawet ze skutków ubocznych zrobisz arcydzieło.
Pozdrawiam serdecznie:))
Piękne te Twoje skutki uboczne!! Niesamowite te koroneczki!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam czerń frywolitek! Pełna elegancja i klasyka... śliczny komplet :)
OdpowiedzUsuńTakie skutki uboczne to ja rozumiem:D
OdpowiedzUsuńpiękny komplet Olu wysupłałaś, a zakładka jak zwykle cieszy podczas czytania:)
pozdrawiam cieplutko
wow żeby wszystkie skutki uboczne tak wyglądały to świat byłby piękny :) super prace. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUna maravilla de trabajos.
OdpowiedzUsuńSuper koroneczki! Trzymam kciuki za wyzwanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie