Efekty diety :)
Zawodowo kwiecień dał mi w kość tak bardzo, że w trosce o zachowanie chociaż ułamka doby na sen musiałam zaaplikować sobie wyszczuplającą dietę blogowo - robótkową. Oczywiście jak już człowiek na dobre wsiąknie w takie przyjemne uzależnienie, to nie sposób głodować bez drobnych grzeszków. Te grzeszki popełniałam zazwyczaj późnym wieczorem, a właściwie nocą, zabierając sobie do poduchy małe co nieco, ze względów logistycznych najczęściej szydełko lub czółenko.
Dzięki deficytom w mojej silnej woli udało mi się więc wysupłać drobiazg na kolejny odcinek wspólnej nauki frywolitki>> prowadzonej przez Renię>> i Justynkę>>, tym razem na czółenku zagościła frywolitka wyginana.
Taka oto radosna twórczość własna wynikła z tego trenowania wyginania (się) w łóżku:-)
Taka oto radosna twórczość własna wynikła z tego trenowania wyginania (się) w łóżku:-)
W zasadzie miała to być oprawa do niewielkiego jasnego bursztynu, ale wysupłała mi się za duża dziura:-) więc jest po prostu szklany płaski koralik w cieniowanej oprawie. Kordonek bardzo cieniutki i stary, wyszperany w zapasach nici zgromadzonych na strychu. Kilka wygiętych kółek udało mi się wkomponować, więc mam nadzieje, ze żabcia u Reni jakoś przełknie te moje nocne grzeszki ;-)
A jeśli idzie o nocne frywolitkowanie, to przyznam się do jeszcze jednego grzeszku, a właściwie całkiem sporego (przynajmniej w planach) grzechu. Z samych niecnych podniet, czyli wielkiej chęci posiadania i zazdrości (pozdrawiam Anettę>> ;-)), przyłączyłam się do wspólnego supłania serwetki "Wiosna 2016" u Renulka>>.
Na razie odrabiam pracowicie kolejne odsłony, bo zaczęłam trzy dni temu, więc mam trochę tygodni do nadrobienia...
W kalendarzu stoi, że za dwa dni zaczynamy maj(ówkę?), czyli koniec diety :-).
W ramach świętowania pobiegam wreszcie po blogach bez pośpiechu i będę sobie już oficjalnie supłać "Wiosnę 2016", bo ta meteorologiczna upragniona wiosna jakoś nie bardzo chce nadejść a arktyczne powietrze skutecznie zniechęca do prac ogrodowych. Obiecaną wielką kwiatową ucztę na mojej glicynii przymrozek zamienił w taki oto, daleki od wiosennego optymizmu obrazek :-(
Mam nadzieję, że chociaż kilka pączków jakimś cudem ocaleje...
Pozdrawiam:)
Ola
Pozdrawiam:)
Ola